Jak żyło się w Radymnie w XVII, XVIII wieku? Kiepsko. O ile w ogóle. Epidemie, pożary, klęski żywiołowe, najazdy tatarskie, szwedzkie, kozackie, ale i równie pustoszące miasto przemarsze własnych wojsk sprawiły, że pomiędzy rokiem tysiąc sześćsetnym, a połową XVIII wieku dla Radymna nie było właściwie spokojnego roku, a miasto podnosiło się z „gołej ziemi” po wielokroć.

Od powietrza, głodu, ognia…

Stosunkowo najmniej wiadomo o głodzie, który dotykałaby mieszkańców Radymna w omawianym okresie. Sądząc jednak po skali zniszczeń okolicznych wiosek, kurczeniem się areału uprawianych pól, związanych z wojnami prowadzonymi przez Rzeczpospolitą, można przypuszczać z duża dozą prawdopodobieństwa, że dawnym mieszkańcom naszego miasta głód w oczy zaglądał często.

Epidemie chorób zakaźnych, a więc suplikacyjne „powietrze” występowały zapewne także dość często. Historia odnotowała przede wszystkim epidemię dżumy, która wyniszczyła Radymno, ale i całą okolicę  w roku 1601 a i zapewne w roku 1602, oraz kilka pomniejszych, powiązanych najczęściej z przywleczeniem czynnika chorobotwórczego przez najeźdźców.

Jakby tego było mało, w 1603 na miasto spadła kolejna klęska – w Radymnie wybuchł pożar, a miasto spłonęło niemal doszczętnie. Ogień nawiedził ponownie miasto w 1638 oraz 9 lata później. Na początku XVII wieku ogień zniszczył w Radymnie 59 domostw, 1707 oprócz budynków mieszkalnych spłonęła plebania, folwark, obora i stodoła, a w 1729 znów kilka domów.

 

Anioł śmierci pukający do drzwi podczas plagi w Rzymie,

autor Jules-Elie Delaunay, domena publiczna

Od wojny…

Burzliwy schyłek potęgi Rzeczypospolitej, który nastąpił w XVII i XVIII wieku doświadczył także Radymno. Dotkliwe, bo częste w tym okresie były najazdy tatarskie. W 1621 Dżanibrg Gerej spustoszył ziemie przemyską. Rok potem dotarł do Radymna, gdzie Orda spaliła 34 domy (nota bene drugie tyle w tym roku zniszczył wylew sanu). 27 czerwca 1623 Tatarzy budżaccy pod wodza Kantymira przekroczyli San w okolicach Sośnicy i napadli Radymno, które splądrowali i niemal doszczętnie spalili. Podczas tego najazdu spłonęło archiwum miejskie. Biskup Achacy Grochowski, relacjonował w tym czasie, że zastał Radymno tak zniszczone, „że ledwie obszar zgliszczami pokryty dawał się poznać, gdzie dawniej było miasteczko „. Miasto powstawało z tych klęsk w obliczu kolejnych. Następny najazd Tatarów z końca 1622 ominął Radymno, zapewne dlatego, że po prostu nie było czego plądrować. Nie jest pewne, czy kolejna fala tatarskiego pustoszenia ziemi przemyskiej z roku 1624 dotarła do miasta – niektórzy badacze sądzą, że Tatarzy dotarli wówczas tylko do Wyszatyc. Prawdziwym dopustem był jednak rok 1672 – wtedy to liczący około 10 tysięcy żołnierzy czambuł tatarski spustoszył ziemię przemyską. Skalę tego najazdu pokazują najdobitniej liczby – na 931 istniejących wsi splądrowano 886, z miast nie uchowało się ani jedno. W Radymnie zostało raptem 7 domów, na przedmieściu kolejne 6, podobno w całym mieście zostało zaledwie 3 rzemieślników.

W 1648 na Rzeczpospolitą, ale i na miasto spadała inna klęska – powstanie Chmielnickiego. O tym, że w 1649 roku miasto spustoszyli Kozacy wiemy tylko, ze wzmianek, ale fakt pozostaje raczej niezaprzeczalny. Kozacy wrócili nad San jeszcze dwa razy. W 1655 , już jako rosyjscy sojusznicy – splądrowali wówczas Jarosław i Radymno, a potem jeszcze w 1657 tym razem sprzymierzeni z księciem Siedmiogrodu Jerzym II Rakoczym. Kozacy puszczeni samopas odznaczyli się w tej kampanii ogromnym okrucieństwem, które przeraziło nawet ich dowódcę Jerzego Rakoczego.

W 1656 Miasto po raz kolejny zostało obrabowane. Tym razem przez Szwedów. Wczesną wiosną tego roku król szwedzki Karol X Gustaw za siedzibę na kilka tygodni obrał Jarosław. Jego żołnierze splądrowali okolicę, a rekwizycje objęły też Radymno – żołdacy brali wszystko, co przedstawiało jakąś wartość, czego nie mogli zabrać palili lub niszczyli. Ciekawostką jest to, że w owym czasie Radymno miał nawiedzić sam król, który podobno spędził w naszym grodzie nawet kilka dni. Szwedzi w wrócili w 1702 – Polska wprawdzie nie była oficjalnie stroną w tzw. III wojnie północnej, ale konflikt ten objął nasze tereny, a wojska obcych państw hulały po kraju bez większych przeszkód. To przy tej okazji miasto znów zostało ograbione, a w kolejnych latach okolicie pustoszyły przemarsze wojsk m. in. szwedzkich, saskich ale i… polskich

POCHÓD TATARÓW PRZEZ STEP, 1887

Juliusz Kossak, źródło: https://sztuka.agraart.pl/licytacja/458/27946

 

 

…i od swoich…. Wybaw nas Panie!
Jak się okazuje nie mniejszym problemem niż obce najazdy dla ówczesnych radymnian było zagrożenie ze strony „swoich”.

Szczególnie barwną, choć bynajmniej nie pozytywną jest historia aktywność w okolicy naszego miasteczka starosty zygwulskiego, Stanisława Stadnickiego, nie bez przyczyny zwanego „diabłem”. Jego zatargi z sąsiadami, łupieżcze zajazdy na co zasobniejszych sąsiadów przeszły do legendy. Radymna wprawdzie nie złupił, ale kiedy w 1605 najechał sąsiednią Sośnice paląc tamtejszy zamek należący do Kornaktów, wracał do swoich włości przez Radymno, ostentacyjnie manifestując swoją władzę i bezkarność. Bardziej brutalnie zapisał w historii miasta jego syn Zygmunt, który w gospodzie w Radymnie zabił właściciela wsi Cieszanów – Jakuba Cieszanowskiego

Bardziej prozaiczne, ale znacznie mocniej dające się mieszczanom we znaki były przemarsze polskich wojsk „regularnych”. Siła wojskowa Rzeczpospolitej opierała się wówczas w dużej mierze na oddziałach niepłatnych żołnierzy. Ci musieli zadbać o własną aprowizację we własnym zakresie i robili to najczęściej brutalnie i wedle własnego uznania. Nie pomagały apele biskupie do najwyższych władz państwowych (przypomnijmy, że Radymno należało przez większość swojego istnienia do biskupów przemyskich), nie pomagały surowe zakazy dowódców – żołnierze łupili kraj, który mieli bronić i basta. Przemarsze wojsk polskich opłacali więc każdorazowo poważną sumą, kilku a nawet kilkunastu tysięcy złotych, a jeśli skończyło się na tym, mogli mówić o szczęściu. W 1652 roku oddział piechoty królewskiej zajął miasto nieprzyjacielskim sposobem, a potem łupił je ( zapewne gwałtem i swawolą srodze dokuczał mieszkańcom) bez litości przez kilka dni. Z biegiem lat, wraz z destabilizacją sytuacji politycznej i gospodarczej w kraju takie obrazki powtarzały się częściej, a sytuacja tylko się pogarszała, rekwizycję, samowola i gwałty wojsk własnych przyczyniały się do niszczenia i zubożania miasta.

 

ŻOŁNIERZE POLSCY 1697-1795

domena publiczna

Miasto mimo wszystko

Odkrywając historię kolejnych klęsk, które dotykały miasto i jego okolice ( a nie wymieniliśmy tu pomniejszych zaraz, wszystkich pożarów , powodzi czy innych dopustów jak na przykład ataków szarańczy) warto odnotować upór z jakim Radymno odradzało się po kolejnych upadkach. Wojny, choroby, żywioły dewastowały okolice, a mimo to ludzie wracali i z jakiegoś powodu trwali. Paradoksalnie o ich zaradności i pracowitości świadczy fakt, ze kolejni, swoi czy obcy, agresorzy mieli ciągle co rabować. Nie oznacza to bynajmniej, że samo miasto nie odczuło nawały tych wszystkich problemów. Wybitny historyk przemyski Kazimierz Arłamowski, uważa że wydarzenia zwłaszcza połowy wieku XVII nie tylko zahamowały rozwój miast naszego regionu, ale cofnęły je o kilkadziesiąt lat, może nawet o cały wiek. Radymno świetnie się w tę tezę wpisuje. Dobitnie świadczą o tym liczby. Jak szacował M. Horn w 1629 Radymno liczyło 1145 mieszkańców i składało się na nie 94 domów w samym mieście i 60 na przedmieściu. W połowie XVIII wieku, jak podaje J. Burszta na 56 placach stało zaledwie 34 domy. To zestawienie oczywiście tyleż przemawiające do wyobraźni, co nieco przekłamujące rzeczywistość, bo pozostawia wrażenie kompletnej degradacji. Tymczasem miasto upadało i odradzało się i w różnych momentach XVII i XVIII było zapewne mniej lub bardziej zabudowane, mniej lub bardziej ludne. Pewne natomiast jest to że upór, siła i wola przetrawiania jego mieszkańców zasługuje na wielkie uznanie i szacunek nas współczesnych, ich następców.

Bibliografia:

Tekst powyższy ma charakter popularnonaukowy i jest w istocie streszczeniem artykułu Pana Jacka Bazaka opublikowanego w „Roczniku Stowarzyszenia Miłośników Jarosławia”.

Jacek Bazak: Klęski elementarne w dziejach Radymna i okolic w XVII i pierwszej połowie XVIII wieku, „Rocznik Stowarzyszenia Miłośników Jarosławia” 2008, t. XVII, s. 7–29.